poniedziałek, 21 grudnia 2015

Eyeliner Stimulong Astor - precyzyjna kreska na powiece

Eyelinery są stałym elementem mojego makijażu, więc co jakiś czas mam okazję wypróbować coś nowego. Obecnie moim codziennym ulubieńcem jest właśie produkt marki Astor.

Cena: ok. 30 zł, ale przy tej wydajności jest to baaardzo rozsądna kwota :)

Opakowanie: kałamarzyk + cieniutki klasyczny pędzelek do rysowania kreski.

Efekt: moim zdaniem najłatwiej jest nim narysować bardzo cieńką kreseczkę, a to zawdzięczamy precyzyjnemu pedzelkowi. Stosuje ten liner na przemian z żelowym eyelinerem Maybelline. Tym drugim nie udaje mi się narysować tak delikatnej linii, więc używam go wtedy, kiedy zależy mi na mocniejszym efekcie. Do codziennego, lżejszego, ale precyzyjnego makijażu zawsze używam Stimulong Astor.
Wydaje mi się, że eyeliiner Astor sprawdzi się również u kobiet dojrzałych, które nie maja już idealnie gładkiej powieki :) Czytałam, że zawiera on skłaniki mające dawać efekt "wygladzenia" powieki - może stąd ta łatwość w aplikacji... :)
W moim przypadku  tym linerem łatwiej jest wykonać prezyzyjną kreskę niż linerami w pisaku (stosowalam m.in.  L'oreal Superliner czy pisak z Gosh'a). Mimo, że zawyczaj to linery w pisaku są uznawane za najlepsze narzedzie dla początkujących, ja doradzam wypróbowanie tego linera w pędzelku, jeśli macie problem z precyzją przy tworzeniu kociego oka :)

A dodatkowym atutem jest wyjątkowa wydajność - mam ten liner od kilku miesięcy i nadal świetnie rysuje, co na pewno stanowi przewagę nad "pisakammi", które lubią szybko wysychać.

Trwałość: bardzo dobrze utrzymuje się przez cały dzień - bez rozmazywania, znikania czy kruszenia.

Podsumowanie: świetny produkt w przystepnej cenie (szczególnie podczas promocji :)) Na pewno kupię kolejne opakowanie po wyorzystaniu zawartości aktualnego.

Ocena: 10/10

niedziela, 20 grudnia 2015

Zimowa opalenizna - krem i balsam brązujący Ziaja Sopot

Dwa produkty, ktorych od kilku tygodniu używam w celu podtrzymania znikającej letniej opalenizny to krem do twarzy i balsam brązujący marki Ziaja.

Cena: krem - ok. 4,50 zł, balsam - ok. 13 zł (na prawdę spora pojemność - 300 ml)

Jak stosuję? Oba produkty nakładam po kąpieli, wieczorem. Krem na skórę twarzy, szyi i dekoltu, a balsam na całą resztę ciała. Stosuję je mniej więcej co drugi dzień i po aplikacji odczekuję ok. 10 min. Zawuważyłam też, że w moim przypadku efekt na twarzy jest znacznie lepszy po nałożeniu grubszej waarstwy. Dzieki temu na drugi dzień rzeczywiście widać opaleniznę. Przy cieńszej warstwie była ona prawie niezauważalna.
Nie odważyłabym się nakładać tych produktów rano, ponieważ obawiałabym się pobrudzenia ubrań i tego, że krem na twarzy wejdzie w reakcje z makijażem, jeśli nałożę go za szybko.

Efekt: na drugi dzień skóra jest lekko opalona (moja minimalna powakacyjna opalenizna staje się intensywniejsza). Na ciele opalenizna wygląda bardzo naturalnie, jest zauwazalna, a jednoczesnie nigdy nie pojawiły się  najmniejsze smugi czy plamy.
Kolor, który uzyskuję jest bardzo zblizony do mojej naturalnej opalenizny (lekko żółta tonacja).Na twarzy niestety efekt ten jest mniej jednolity i przyznam, że kolor muszę nieco wyrównywać podkładem. Zakładam jednak, ze to wina mojej mieszanej skóry, a nie kremu, ponieważ na szyi daje on bardzo dobry efekt  w jednolitym odcieniu.
Stosuję oba produkty co dwa dni i staram się przed ich użyciem peelingować skórę (co drugą aplikację poprzedzam peelingiem). Przy takim działaniu nie mam problemu z nierównomiernym ścieraniem się opalenizny. Po prostu zmywa się lekko i równomiernie w czasie brania prysznica.

Minusy? Niestety lekki, nieprzyjemny zapach, charakterysyczny dla samoopalających produktów, pojawia się i w tym wypadku. Oczywiście znika po kąpieli :) W moim przypadku produkt brudzi ubrania (pidżamkę ;)) i jasną pościel. Być może należałoby odczekać troszkę więcej czasu, do momentu wchłonięcia w skórę (ubieram się po ok. 10 minutach od aplikacji), ale nie mam do tego cierpliwoście ;)

Podsumowanie. Uważam, że jest to całkiem fajny i tani sposób na podtrzymanie opalenizny. U osób bardzo bladych należałaby zapewne wyjątkowo dokładnie aplikowac produkt. Efekt jest subtelny, ale wyraźnie zauwazalny, wiec to świetne rozwiązanie dla osób dla których samoopalacz jest zbyt ryzykowny. Dodatkowym atutem jest to, że nie mamy problemu z "łatkami", które potrafi nam zafundować ścierający się samoopalacz.

Ocena: 8,5/10

piątek, 18 grudnia 2015

Rozświetlająca mozaika NYX

Bardzo lubie efekt zdrowej, lekko błyszczacej cery, więc rozswietlacze to jeden z moich najpotrzebniejszych produktów :)
Obecnie staram się zużyć rozświetlacz marki NYX, żeby móc bez wyrzutów sumeinia kupić i przetestować nowy produkt ;)
A w związku z tym, ze zuzycie jest już znaczne mogę na jego temat powiedzieć coś więcej.

Kolor: mozaika składająca się z kilku kolorów (srebro/biały perłowy, żółto-złoty, rózo-fiolety)

Cena: ok. 40 zł

Opakowanie: nieduże pudełeczko, całkiem poręczne i lekkie, bez lusterka

Efekt: lekkie rozświetlenie, bez drobinek, świetne do makijażu dziennego,  ale wydaje mi się, że dla wielu osób będzie zbyt subtelne. Ja nie zdecyduję się na ponowny zakup tego produktu, ponieważ daje zbyt zimny kolor rozświetlenia, a przy mojej cerze lepszym rozwiązniem byłby bardziej złocisty odcień (cieplejszy). I oczekuję wyraźniejszego efektu, bez nakładania grubej warstwy produktu.

Podsumowanie: fajny produkt do dziennego, subtelnego makijażu, Polecam dla osób, które oczekują bardzo delikatnego efektu lub boją się, że przesadzą z rozświetleniem.

Ocena: 6/10

Maseczka Lirene Illumi Corrector - wyjątkowe rozświetlenie

Moje odkrycie tego tygodnia! :) Niespodziewanie jest to maseczka do twarzy. A chodzi o Lirene Illumi Corrector - błyskawiczną maskę rozświetlająco-upiększającą.

Wyjątkowa maseczka, która przepięknie rozświetla skórę twarzy i dekoltu. Wg producenta stanowi dobrą bazę pod makijaż wieczorowy. I rzeczywiście daje niezwykły efekt - skóra wygląda na wypoczętą rozświetloną z efektem "glow" :)

Można ją stosować również jako typowa maseczkę - pozostawiając na kilka minut i usuwając, po upływie tego czasu, jej nadmiar np. wacikiem.

Ja polecam tę maseczkę zarówno pod makijaż wieczorowy jak i dzienny np. weekendowy. Sprawdzi się zawsze kiedy chcemy wyglądać lekko błyszcząco, świeżo. Świetny produkt dla fanek strobingu :) A osoby, które  mają piękną cerę moga po prostu nałożyć tę maseczkę i zrezygnować z podkładu czy pudrów.

U kogo ten produkt się nie sprawdzi? Na pewno tej masecki nie polubią osoby, ktore lubią matowe makijaże i twarz bez błysku. A więc zapewne osoby z tłustą cerą nie będą zachwycone.
Podejrzewam, że również osoby o licznych niedoskonałościach skóry mogą się rozczarować, ponieważ błysk potrafi podbijać wszelkie nierówności cery.
Natomiast każdej osobie, która lubi blask bez brokatu  polecam wypróbowanie tej maseczki.

Jak ja ją stosuję? Zazwyczaj stanowi moją bazę pod makijaż weekendowy (nie staosuję jej codziennie). Czasami aplikuję ją tylko na wybrane partie twarzy np. kosci policzkowe, środek czoła, a czasami pokrywam calą twarz, dekold i szyję. W obu wariantach sprawdza się świetie :) A dodatkowo całkiem dobrze nawilża skórę i sprawia, ze nawet bez makijażu wygląda zdrowiej.


Maseczka dostepna jest np. w drogeriach Rossman w cenie ok. 3 zł za saszetkę (8 ml). Przy stosowaniu na całą twarz wystarcza mi na kilka użyć.

Porównując efekt tej maseczki mogłabym odnieś się do bazy rozświetlającej The Body Shop (w tubie), którą też regularnie stosuję. Maseczka jednak ma zdecydowanie bardziej nawilżające właściwości i daje mocniejszy błysk.





poniedziałek, 14 grudnia 2015

Tania i świetna maseczka do włosów - Kallos, KJMN, Keratin

Od kilku miesięcy staram się przywrócić przedwakacyjną świetność moim włosom. Niestety lato -słońce i koloryzacja sombre sprawiły, że końcówki moich długich włosów stały się porowate, trudne do rozczesania i mocno plączące się. Dlatego zafundowałam im intensywną terapię :) A polega ona na m.in. stosowaniu maseczki co drugi dzień (obecnie kilka róznych maseczek na przemian).

Jedną z maseczek, którą uważam za odkryce roku ;) jest keratynowa maseczka Kallos, KJMN, Keratin. Zakupiłam ją drogerii Hebe.

Opakowanie: słoiczek plastikowy, któy pozwala na zużycie produktu do samego końca.

Cena: wyjątkowo korzystna jak na tak dobry produkt! Ja zakupiłam swoją podczas promocji - małe opakowanie za ok. 5 zł!

Opinia: ta maseczka sprawiła, że moje  bardzo zniszczone, matowe włosy zaczeły niesmiało błyszczeć! Przez kilka tyygodni używałam tylko tej jednej maski (co drugi dzień)  i muszę przyznać, że róznica w rozczesywaniu włosów i w ich wyglądzie była zdumiewająca. Stały się znacznie gładsze i nabrały widocznego blasku.
Po kilku tygodniach zaczęłam stosować tę maskę na zmianę z dwoma innymi, żeby dostarczyć im też innych składników odżywczych, ale nadal jest ona moim faworytem :)

Oczywiście nie bez znaczenia przy intensywnej regeneracji włosów jest tez lekkie podcięcie koncówek - to zawsze sprawia, że włosy lepiej się rozczesują, a skrócenie o chociażby 1 cm powoduje, że włosy wyglądają na zdrowsze. Nie ma się czego obawiać :)

Podsumowując tę maseczkę keratynową polecam szczególnie osobom, które chca szybko zregenerować przesuszone włosy, mają problem z ich rozczesaniem po umyciu, chciałby zeby ich włosy wydawały się gładsze. U mnie przy bardzo regularnym stosowaniu zdziałała cuda :)

Korektor Cashmere Dax Cosmetics - rozczarowanie...

Korektor Cashmere Dax Cosmetics zakupiłam w sklepie internetowym Douglas. A wynikało to wyłącznie z chęci wypróbbowania czegoś nowego. I dodam, że bylo to zanim znalazłam swoj obecnie ulubuony korektor marki Maybelline.

Opakowanie: dość ciężkie, srebrne, ekskluzywne :) Minusem jest to, że nakrętkę jest dość trudno zdjąć, co potrafi irytować w trakcie szybkiego porannego makijażu ;) W odróznieniu do wiekszości wykręcanym produktów w pisako-pedzelku, ten  jest wyciskany pstryczkiem, jak w długopisie Trzeba więc uważać żeby nie nasicnąć pstryczka podczas dociskania zatyczki korektora. Genneralnie uważm to opakowanie za bardzo ładne i bardzo niepraktyczne :)

Produkt: jest dość rzadki, wg mnie słabo kryje nawet niewielkie mankamenty. Niestety kolor jest dla mnie znaaacznie za ciemny. Na stronie Douglas nie ma wyboru odcieni. Czyzby był tylko jeden? Jeśli tak, to zdecydowanie jest on przeznaczony dla osób o dość śniadej cerze (kolor jest ciemniejszy niż np. Maybelline Lumi dream touch 01 i bardziej pomarańczowy). U mnie nawet latem - przy opalonej cerze  - był znacznie za ciemny. Jego zdolności rozswietlające i liftingujące oceniam na przeciętne.

Cena: ok. 30 zł

Ocena: 2/10

Uważam, że jest to produkt wyłącznie dla osób o bardzo ciemnej cerze, które nie oczekują krycia, a jedynie odrobiny rozświetlenia. U mnie zupełnie się nie sprawdził mimo niewielkich mankamentów do ukrycia, a szkoda bo niektóre kosmetyki z tej linii są na prawdę warte uwagi (np. znana wszystkim baza)...

piątek, 11 grudnia 2015

Mój ranking płynów micelarnych - aktualizacja!

Płyn micelarny to produkt, którego używam codziennie do zmywania makijażu i  przed jego nałożeniem rano. Testuję więc sporo produktów z tej kategorii i jak się okazuje pojawił się nowy faworyt...

Kilka miesięcy temu mój ranking wygladał tak:
10. miejsce Eveline Fresh&Soft (różowy) i Kolastyna Refresh (różowy)
9. miejsce  Ziaja Sopot Spa (niebieska seria)
8. miejsce Lirene do cery naczynkowej (różowy) 7. miejsce Bielenda Kolagenowe odmłodzenie (zielony)
6. miejsce AA Age technology do cery wrażliwej (złoty)
4. miejsce L'oreal (różowy)
2. miejsce Bourjouis (fioletowy)
5. miejsce Perfecta do cery naczynkowej (różowy)
3. miejsce Mixa do cery wrażliwej (pomarańczowo-niebieski)
1. miejsce Nivea

A obecnie 1. miejsce przyznałabym mojemu aktualnemu ulubieńcowi - płynowi Garnier  3 w1 do skóry wrażliwej (linia rózowa). Wg mnie jest najskuteczniejszy, a jednocześnie delikatny. Zmywa makijaż najszybciej i nie podrażnia ani nie wysusza mojej cery mieszanej (ze skłonnością do przesuszania zimą). Wypróbowałam również wersję zieloną (do cery normalnej i mieszanej), ale pozostawiała ona lekkie przesuszenie skóry. Zdecydowanie polecam różową linię!

Ulubione lakiery do paznokci w kolorze NUDE


Podejrzewam, że nie jastem osamotniona w poszukiwaniu idealnego lakieru do paznokci w kolorze nude, czyli wygladającego naturalnie, subtelnie, ale jednocześnie świeżo. Nie moze być zbyt blady, ani zbyt różówy, zbyt brązowy wygląda nieatrakcyjnie, a beż beżowi nierówny...
Znalazłam jednak w ciągu ostatnich miesięcy kilka lakierów na prawdę wartych uwagi:

H&M, kolor: desert (często dostepny online)
- lekki beżowy odcień, zgodnie z nazwą - piaskowy, nie za jasny, nie za ciemny, wygląda bardzo naturalnie,
- dość dobrze się utrzymuje - kilka dni (ok. 3-4),
- dwie warstwy są tu koniecznością, a więc i na wyschnięcie trzeba chwilkę poczekać :) Nie jest to lakier do szybkiego pomalowania w windzie ;)
- cena jest korzystna, ale przy tak małym opakowaniu lepiej od razu zdecydować się na dwa słoiczki,
- aplikację oceniam na średnią (często jasne kolory sprawiają trudność w nakładaniu bez smug), dwie warstwy są konieczne i trzeba odrobinkę się przyłożyć żeby stworzyć gładką powierzchnię :)

Wibo BB care&manicure
- kolor okresliłabym jako beżo-róż :)  ładny, subtelny, nieco bardziej rózowy niż powyższy z H&M,
- aplikacja również wymaga chwili cierpliwośći, ale jego trwałość nam to wynagrodzi :)
- jest bardzo trwały, to jedyny mój lakier utrzymujący się nawet do 7 dni bez odprysków na rożkach paznokci,
- schnięcie - podobnie jak u poprzednika z H&M,
- cena bardzo korzystna (dostepny np. w Rossmanie)

Maybelline Super Stay 7 Days, kolor: nude rose
- kolor różówy - nie jest typowym nude w beżach, ale przy jednej watwie daje przepiekny lekko transparentny różowy kolor, ktory nie ma nic wspólnego z tandetnymi jasnorózowymi lakierami w stylu Barbie :)
- bardzo szybko wysycha,nawet przy dwóch warstwach, dlatego też przez całe wakacje stanowił mój awaryjny lakier, ktory stosowałam w ostatniej chwili, wiedząc, ze pasuje do wszystkiego i wysycha ekspresowo :)
- cena to kilkanascie zlotych, ale jest tego wart!
* posiadam też ciemny - brązowy lakier z tej serii i niestety nie dorównuje różowemu pod względem trwałości i łatwości aplikacji, więc bądcie ostrożne :):)

Wszystkie trzy lakiery polecam, dwa pierwsze szczególnie do średnich i długich paznokci. Dla krótszych wg mnie najlpeszy będzie ostatni.

Róż w kremie Maybelline Dream touch 06

Ze względu na to, że mój ulubiony makijaż to taki, który wygląda bardzo anturalnie i świetliście roż w kremie stanowi dla mnie kosmetyk obowiązkowy :)

Moim ulubiencem jest róż Maybelline Dream touch w kolorze 06.

Kolor: 06 - bbardzo naturalnny odcień różu, który świetnie imituje naturalny rumieniec. Podejrzewam, że będzie idealnie sprawdzał się zarówno na jasnej, średniej jak i ciut ciemniejszej cerze. Można stopniowac jego intensywnośc nakładając kolejną warstwę - zaczynając od  póltransparentnej aż po intensywny rumieniec :)
Posiadam też  ten sam róż w kolorze 02 iniestety na razie nie znalazłam dla niego zastosowania - kolor jest dla mnie za jasny i zlewa się z podkładem. Za to kolor 06 polecam wszystkim!

Aplikacja: nakładając róż w krmie trzeba się odrobinkę przylozyć :) ale efekt jest wyjątkowo odświeżajacy i naturalny. Ja nakładam produkt najpierw na wierzch dłoni, lekko rozcieram i dopiero z dłoni nanoszę na policzki (wklepuje palcami). Aplikuję na prawdę bardzo małą ilość! Krawedzie rumieńca zawsze rozcieram czystym pedzlem do podkładu (języczkowym) lub czystymi opuszkami palców.

Cena; produkty te nie sa supertanie (ok. 35 zł), ale warto je złowić na promocji (są dostepne m.in. w Rossmanie, Hebe). A zwazywszy na ich wydajność warto wydać taka kwotę.

Zalety: 
- po wklepaniu i lekkim wtarciu w policzki utrzymuje się bardzo długo (nakładam bezpośrednio na podkład - bez pudru),
- wysoka wydajność :)
- piekny soczysty,naturalny efekt.


Minusy: 
- cena jest stosunkowo wysoka jak na tę markę,
- słoiczek jest dość ciężki i raczej nie nadaje się do noszenia ze soba w torebce (ja przekładm sobie odrobinę do pojemniczka po próbce podkładu z Maca i wrzucam do kosmetyczki).


Podsumowując - polecam kolor 06 jako świetny sposób na ożywienie naturalnego, codziennego makijażu. Uniwersalny, lekkii, świetlisty sposob na wypoczety wygląd :)


Nowy ulubiony korektor pod oczy - Maybelline Dream Lumi touch

Wydawało mi się, że nie rozstanę sie już z korektorem L'oreal aż tu nagle... Robiąc zakupy w drogerii Natura, w której zabrakło mojego ulubionego korektora zostałam namówiona na korektor marki Maybelline Dream Lumi touch. 

Kolor: 01 wg mnie jest to żółtawa tonacja, świetna d urycia ew. zaczerwienień przy dolnej linni rzęs czy w zewnętrznych kącikach oczu. Kolor nie jest bardzo jasny,  więc osobom bardzo bladym radziłabym dokładne sprzawdzenie czy nie będzie za ciemny. U mnie sprawdza się idealnie - jest ciut jasniejszy niż podkład  (Clarins Everlasting 110 honey).

Opakowanie: "pisak" zakonczony pędzelkiem. Jak zwykle w przypadku tego typu opakowań trudno jest "wykręcić" z opakowania małą ilośc produktu - nie mamy wpływu na to ile się go wydostanie. Oznakowanie na opakowaniu starło się bardzo szybko, ale to dla mnie bez znaczenia :)

Cena: ja zakupiłam swój podukt w promocji za ok. 20 zł

Zalety; ładnie kryje, jest "wilgotny" i lekko lepki, więc mam poczucie, że moja skóra pod oczami nie staje się wysuszona, a produkt dobrze się utrzymuje. Dodam, że nie mam zwyczaju pudrowania okolic pod oczami. Jeśli boicie się lekko lepkiej  okolicy pod oczami, to może to nie być produkt dla Was. Ja takich obawa nie mam, wrecz wolę  takie odczucie "nawilżenia" niż suchość delikatniej skóry pod oczami.
Co do rozswietlenia, to wg mnie jest ono bardzo podobne jak w przypadku produktu L'oreal - na podobnym poziomie.
Niewątpliwą zaleta jest też jego cena, która wypada bardzo dorbze z porównaniu z podobnymi produktami L'oreal czy Max Factor.

Wady: na razie po 2 tygodniach uzytkowania nie zauwazyłam żadnych wad poza tymi związanymi z opakowaniem. W tej chwili jest to mój ulubieniec :) Polecam!




poniedziałek, 19 stycznia 2015

Krem pod oczy - Eucerin Hyaluron - Filler

Krem pod oczy to jeden z najważniejszych kosmetyków pielęgnacyjnych. Skóra pod oczami wymaga wyjątkowego nawilżenia i delikatnego traktowania.

W tej chwili używam kremu Eucerin Hyaluron - Filler. Jest to moje drugie opakowanie. Wybaczcie, że tubka jest w takim pokręconym stanie;) ale wszystkie zdjęcia są realne i akurat obecnie krem już mi się kończy i wygląda właśnie tak :)




Cena: ja zapłaciłam ok 80 zł w Superpharm. Musze dodać, że wystarcza na na prawdę długo, więc nie jest to wcale aż taki drogi kosmetyk! :) W moim przypadku tubka wystarcza na ok. 4 miesiące.

Opakowanie: tubka w srebrnym kolorze z metalową zakrętką, a aplikator możecie zobaczyć poniżej :)


Konsystencja: krem jest dość gęsty, ale nie daje tłustego efektu, a raczej kleisty, lepki. Ja lubię ten efekt, ponieważ mam wrażenie, że daje to dobry efekt nawilżenia i krem się nie ściera. Dodatkowo sprawdza się pod makijaż. po nałożeniu na noc rano skóra nadal jest nawilżona, tak jakby krem nadal na niej był.

Zapach: prawie niewyczuwalny.

Efekt: mimo, że używam tego kremu od dobrych kilku miesięcy stan mojej  skóry pod oczami się nie poprawił. Nie mogę powiedzieć, że krem daje u mnie spektakularne efekty lub powstrzymuje powstawanie zmarszczek. Być może bez niego skóra byłaby w gorszym stanie, ale mimo systematycznego stosowania zauważyłam nowe zmarszczki mimiczne. Skóra jest świetnie nawilżona, napięta, jednak nie powstrzymuje on pogłębiania się drobnych zmarszczek w moim przypadku. Dodam, że słyszałam o nim wiele pozytywnych opinii, więc może to moja skóra nie współgra z nim jak należy.

Podsumowanie: muszę przyznać, że bardzo go lubię za długotrwałe nawilżenie, lepki, nietłusty efekt, współpracę z korektorem pod oczy i wydajność. ale następnym razem kupując krem pod oczy wybiorę inny, ponieważ chciałabym zobaczyć wyraźne efekty odmłodzenia skóry :). Na pewno jest znacznie lepszy - treściwszy -  niż kremy ze średniej półki typu Olay, Garnier (oczywiście jest też droższy). Wg mnie jest to krem warty uwagi, ale nie u każdego daje spektakularny efekt :)

Ocena: 7/10.







niedziela, 18 stycznia 2015

Przeciwzmarszczkowy krem do cery naczynkowej - Pharmaceris N

A oto recenzja mojego codziennego kremu - jest to Pharmaceris N - aktywny krem przeciwzmarszczkowy.


Opakowanie: krem kupujemy w kartoniku. a w środku znajdujemy plastikowe opakowanie z pompką. Pompka działa sprawnie i wydaje mi się, że pozwala na wypompowanie produktu do samego końca. Zużyłam pewnie ok. 10 opakowań i nigdy się nie zacięła :) Szata graficzna jest bardzo prosta, mogłaby być efektowniejsza :)



Cena: ok. 40-45 zł, bywa dostępny co jakiś czas w promocji w Superpharm (jest to produkt dostępny w aptekach). W moim przypadku jeśli stosuję go na dzień i na noc wystarcza na miesiąc, więc nie jest najtańszym produktem.

Konsystencja: jest to dość gęsty krem, w lekko zielonym kolorze.  Trzeba go dość szybko rozprowadzić, bo wchłania się błyskawicznie i jeśli nie zadziałamy ekspresowo to będziemy musiały zużyć sporo żeby nakremować całą twarz. Ja stosuję go również na szyję i dekolt.

Zapach: bardzo lekki, jakby liliowy, przyjemny :)

Działanie; bardzo lubię stosować go na dzień, pod makijaż, ponieważ szybko się wchłania i podkład ładnie się na nim utrzymuje. W przypadku mojej mieszanej cery sprawdza się świetnie. Może jedynie w momentach kiedy skóra robi się bardziej przesuszona muszę stosować inny krem na noc.
Mimo zużycia kilku opakowań i systematycznego stosowania ciężko jest mi ocenić jego wpływ na pękające naczynka. W moim przypadku naczynka, które były widoczne nie zniknęły, ale nie zauważyłam pojawiania się nowych pękniętych, widocznych. Być może to rzeczywiście jego zasługa. Co do działania przeciwzmarszczkowego, to myślę, że dzięki temu, że daje skórze odpowiednie nawilżenie i napięcie może opóźniać proces starzenia się skóry. Nie zauważyłam nowych zmarszczek od kiedy go stosuję :)




Podsumowanie: jest to krem, który zawsze mam w swojej kosmetyczce i stosuję co najmniej raz dziennie (zazwyczaj 2 razy). Dla mnie świetny pod makijaż, dobrze nawilżający, nie powodujący żadnych nieprzyjemnych efektów ubocznych. Mógłby mieć trochę większe opakowanie, bo przy tej gęstości starcza na dość krótki okres. Ale i tak lubie go!

Ocena: 9/10.

Jak zwykle dodam, że kosmetyki pielęgnacyjne trzeba dobierać do potrzeb własnej skóry i każdemu może służyć coś innego. A jeśli lubicie gęstsze kremy, macie cerę naczynkową, to na pewno warto spróbować :)

Odżywka dwufazowa zwiększająca objętość włosów - Hair Coif

Tym razem o włosach :) Przez wieeele miesięcy moim podstawowym produktem do pielęgnacji włosów była dwufazowa odżywka Urban Care, którą kupowałam w salonach fryzjerskich Jean Luis David. Kosztowała sporo - ok. 60 zł, ale była nieeezwykle wydajna - wystarczała na wiele miesięcy (ok. 8), przy stosowaniu codziennie lub co drugi dzień. Wypróbowałam wersję zieloną i pomarańczową, która szczególnie polecam. Dzięki tej odzywce mogłam spokojnie rozczesać włosy, które po umyciu są zawsze bardzo poplątane i miałam wrażenie, że są one ładnie nawilżone (nawet rozjaśnione końcówki - w czasie kiedy stosowałam koloryzację ombre były w przyzwoitym stanie).

Po zużyciu trzech opakowań tej odżywki miałam ochotę na wypróbowanie czegoś nowego. Postawiłam na kolejną dwufazową odżywkę - tym razem Volume Exigence z salonu Hair Coif .
Właściwie wybrałam ją ze względu na obietnicę zwiększenia objętości włosów :)



Opakowanie: estetyczne, poręczne, z atomizerem.

Cena: niestety w tej chwili nie pamiętam ceny, ale wydaje mi się, że mogło to być ok. 50 zł.

Wydajność: myślę, że jest mniej wydajna niż Urban Care - mam ją od wakacji, ale nie używam jej codziennie. Nadal jednak jest to jeden z produktów, które wystarczają na kilka miesięcy.

Efekt i działanie: nie odczuwam nawilżenia, podobnego do tego, które dawała pomarańczowa odżywka Urban Care, ale też nie jest to rolą odzywki zwiększającej objętość :) Ułatwia rozczesywanie włosów po umyciu, ale na tym polu również Uraban Care sprawdza się lepiej.  Co do jej podstawowej roli, czyli zwiększania objętości, to coś w tym jest :)  Moje włosy są lekkie i delikatne, a ona dodaje im czegoś w rodzaju ciężkości - daje poczucie jakby włosów było więcej, jakby były grubsze... Nie jest to wg mnie efekt większej puszystości, a raczej pogrubienia włosów :) Dodatkowo moje lekkie włosy łatwiej jest ułożyć dzięki temu "obciążeniu".


Podsumowanie: efekt jest dość ciekawy, ja wracam do tej niej zawsze kiedy nie mogę rozczesać włosów (nawet po użyciu spłukiwanej odzywki) i kiedy mam wrażenie, że moje włosy są wyjątkowo lekkie, fruwające ;) i nie mogę sobie z nimi poradzić. Produkt warty uwagi, ale myślę, ze oprócz niego trzeba mieć jeszcze w kolekcji typowo nawilżającą odżywkę.

Ocena: 7/10

Jeśli zdecydujecie się po raz pierwszy na odżywkę dwufazową pamiętajcie, że trzeba nią wstrząsnąć przed rozpyleniem, aby wymieszać obie fazy :) Zazwyczaj można je stosować na suche i wilgotne włosy.


Mój ranking płynów micelarnych

Płyny micelarne to moje produkty pierwszej potrzeby :) Zużywam ich na prawdę sporo, lubię testować kolejne. Są jednak takie do których często wracam... Przedstawiam Wam listę 10 płynów, których używałam w ostatnich miesiącach - mój subiektywny ranking.


10. miejsce

Eveline Fresh&Soft (różowy) - niestety u mnie nie sprawdził się jako płyn do demakijażu - był stanowczo za delikatny, natomiast nadawał się do przemycia twarzy rano. To trochę za mało jak na moje oczekiwania, więc przyznaję mu 10 miejsce :]

Kolastyna Refresh (różowy) - niestety również słabo zmywał mój makijaż, może ciut lepiej niż Eveline, ale nadal nie jest to dla mnie dobry produkt do demakijażu. Testuję obecnie kremowy żel z tej serii i wydaje mi się całkiem niezły, ale na ostateczną opinię przyjdzie jeszcze czas :)

9. miejsce

Ziaja Sopot Spa (niebieska seria) - odczuwałam przesuszenie i czasami podrażnienie oczu, wydaje mi się, że dla mojej skóry jest zbyt "agresywny'.

8. miejsce

Lirene do cery naczynkowej (różowy) -  mimo, że był delikatny podrażniał moje oczy, a zmywanie szło mu średnio.

7. miejsce

Bielenda Kolagenowe odmłodzenie (zielony) - dla mnie za delikatny, średnio radził sobie ze zmywaniem makijażu (ale i tak lepiej niż Eveline czy Kolastyna), zużywałam sporo wacików zanim osiągnęłam efekt superczystej skóry twarzy. Plusik za to, że ładnie, subtelnie pachnie :)

6. miejsce

AA Age technology do cery wrażliwej (złoty) - nie mam większych zarzutów, jest wart wypróbowania.. Minusem jest nieporęczne opakowanie, z którego często wylewa się za dużo płynu.

5. miejsce

Perfecta do cery naczynkowej (różowy) - wracam do niego czasami, jest dość skuteczny i nie podrażnia. Opakowanie nie zasługuje jednak na pochwałę - mało estetyczna szata graficzna powoduje, aż nie chce się po nie sięgnąć, szczególnie, że zazwyczaj stoi na dolnej, okurzonej półce ;)

4. miejsce

L'oreal (różowy) - przyjemny, dość dobrze zmywa, nie podrażnia, wart wypróbowania, ale są jeszcze fajniejsze :)

3. miejsce

Mixa do cery wrażliwej (pomarańczowo-niebieski - jak cała marka;)) - minusem jest pompka, która wg mnie w tym produkcie się nie sprawdza, a poza tym jest to całkiem dobry płyn z bardzo przyjemnym zapachem. Zmywa dość szybko, nie podrażnia. Kupuję go regularnie zawsze kiedy jest jest promocja :)


2. miejsce

Bourjouis (fioletowy) - bardzo fajny, może odrobinkę wolniej rozpuszcza makijaż niż mój faworyt, a poza tym jest podobny, ma fajną nakrętkę :) i ładne opakowanie. A dodatkowo daje odczucie nawilżenia skóry.

1. miejsce

Nivea - wg mnie działa tak, jak obiecuje to producent - skutecznie i szybko zmywa makijaż, szybko rozpuszcza tusz, nie trzeba pocierać i zużywać 10 wacików :) Nie wysusza i nie podrażnia.


Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie, być może u Was ta lista wygląda zupełnie inaczej? :)

środa, 14 stycznia 2015

Zimowe lakiery do paznokci - H&M, Wibo, Manhattan, Miss Sporty, Inglot

System dobierania kolorów lakierów w moim przypadku jest uzależniony od: a. aktualnej długości paznokci :) b. pory roku. A oto moja ulubiona ósemka lakierów, których używam zimą :)



H&M  Midnight mistery - bardzo głęboki granat:
+ szeroki pędzelek,
+ świetny kolor - bardzo ciemny granat (przy 2 warstwach),
- średnia trwałość.

Inglot 365 - szarość z nutką fioletu:
- cieniutki pędzelek,
- nietypowy kolor,
+ trwały - wytrzymuje nawet do ok. 5 dni,
+ przy odpowiedniej grubości jedna warstwa może wystarczyć,
+ wystarcza na długo i nie zasycha ani nie gęstnieje,
+ dość szybko wysycha na paznokciach.

Inglot 953 - czarny:
- cienki pędzelek,
- dwie warstwy są wg mnie konieczne,
- średnia trwałość - ok. 3 dni (później odpryskuje na różkach),
+ nie wysycha w buteleczce - mam go od dłuższego czasu i nic złego się z nim nie dzieje,
+ dość szybko schnie na paznokciach,
+ wygląda na prawdę ładnie - błyszcząco i elegancko.


H&M Ruby red - głęboka czerwień:
+ u mnie utrzymuje się około 4 dni,
+ już jedna warstwa ładnie kryje,
+ szeroki pędzelek,
+ piękny odcień,
+ szybko wysycha na paznokciach.

Miss Sporty 495 - fiolet:
+ przepiękny, niepowtarzalny odcień średniego fioletu, który wynagradza wszystkie minusy :)
- dwie warstwy są konieczne,
- jest dość nietrwały - u mnie odpryskuje czasem już po 2 dniach,
+ bardzo korzystna cena.

Manhattan Ping Pong Plum - bordo/ciemna śliwka:
- trudno się go aplikuje, jest dość gęsty,
- średnia trwałość - u mnie wytrzymuje maksymalnie ok. 3 dni bez odpryskiwania,
+ bardzo fajny, głęboki kolor na granicy bordowego i brązu.



H&M Hont me down - zieleń khaki:
+ bardzo łatwo się aplikuje,
+ bardzo szybko wysycha,
+ bywa dostępny w promocji za ok. 5 zł,
+ nietypowy odcień zieleni khaki,
+ jedna warstwa wystarcza (jest to mój ulubieniec w kategorii malowania paznokci w ostatniej chwili :))

Wibo - ciemny zielony:
- dwie warstwy są konieczne,
+ kolor jest dość niespotykany,
+ po nałożeniu dwóch warstw szybko wysycha,
+ ładnie się utrzymuje - do ok. 4 dni na moich paznokciach,
+ mam go od roku i nadal nie wysechł w buteleczce :)

Dodam, ze na moich paznokciach niewiele lakierów wytrzymuje dłużej niż 4 dni bez odpryskiwania na krawędziach.
I na koniec spójrzcie na swatche :)







wtorek, 13 stycznia 2015

Korektor L'oreal Lumi Magique - promocja!

Kilka dni temu przedstawiłam Wam kilka korektorów, których używałam w ostatnim czasie. Moim faworytem jest i był L'oreal Lumi Magique.

Mam dla Was dobrą wiadomość w Rossmanie w promocji kosztuje on obecnie ok. 35 zł, jeśli planujecie go wypróbować, to to jest dobry moment :)
Ja zakupiłam go kolejny raz :)


Przy okazji zaczęłam przyglądać się korektorowi z Astora - z serii liftingującej - wyglądał również zachęcająco :)

Recenzja kremu na noc - Arbonne Night Repair Creme RE9 Advanced

Jakiś czas temu dostałam w prezencie krem na noc - Arbonne - Night Repair Creme RE9 Advanced  (30 ml.).

Arbonne to nowa marka na polskim rynku, ale całkiem dobrze znana za granicą :) Kosmetyki te prezentowane są jako naturalne, ale niestety są też drogie, szczególnie jak na nasze warunki...

Od kliku tygodni stosuję ten krem codziennie wieczorem na skórę twarzy i szyi. Pomału docieram do dna słoiczka, więc przyszła pora na podzielenie się moimi spostrzeżeniami :)


Opakowanie: krem zapakowany był w kartonik - biały z dość przeciętną szatą graficzną, jak na kosmetyk z górnej półki. Sam słoiczek jest plastikowy, ma złotawą obwódkę przy nakrętce, która już po tygodniu się obdrapała (mimo przechowywania w kartoniku). Zazwyczaj aż tak nie skupiam się na opisywaniu opakowań :) ale w tym przypadku nie mogłam pominąć tego, ze produkt kosztujący majątek, ma tak nieciekawe i nietrwałe opakowanie.


Cena: ja swój krem otrzymałam w prezencie, ale na stronie Arbonne znalazłam go za 327 zł!

Konsystencja: krem jest dość gęsty, przypomina mi masełko do ciała Ziaji :)  Całkiem przyjemnie się rozprowadza na skórze. Zapowiadało się więc dobrze :)


Zapach: bardzo lekki, jakby lekko cytrynowy... trudny do określenia :)  Na pewno nie jest bardzo intensywny, ale też nie szczególnie przyjemny czy ekskluzywny :] Jestem jednak w stanie zrozumieć, że kosmetyki naturalne mają troszkę inne zapachy i nie będę im zarzucać, ze nie pachną tak pieknie jak inne kremy z górnej półki :)

Działanie; używam go od kilku tygodni - zaczęłam w grudniu, kiedy moja mieszana cera stała się trochę bardziej przesuszona. Nadal jednak nie była dramatycznie sucha. Wymagała jedynie trochę silniejszego nawilżenia niż zwykle.
Krem jest dość gęsty, ale nie daje uczucia obciążenia skóry (odczuwałam taki efekt np. przy gęstym kremie Tołpa). Dość dobrze się wchłania, jak na bogaty produkt. Nie zauważyłam jednak silnego nawilżenia czy odbudowania skóry. Po pierwszych kilku aplikacjach lekkie przesuszenie nie zniknęło i skóra nie poczuła większej ulgi. Dopiero kiedy zaczęłam stosować cięższe kremy na dzień i maseczki nawilżające stan się poprawił. Sam krem na noc nie dawał rady. Obecnie, rano skora nie jest ani wyjątkowo miękka i nawilżona ani przesuszona, ale wg mnie w dużej mierze dzięki temu, że ratuje ją pielęgnacja dzienna.
Od drogiego, bogatego, gęstego kremu "reperującego" oczekiwałabym zdecydowanie mocniejszego efektu i chociaż minimalnie odczuwalnej poprawy już po kilku użyciach.

Podsumowanie: nie jest to zły krem, ale przy tej cenie oczekiwałabym spektakularnych efektów. Nie zauważyłam różnicy pomiędzy efektem nawilżenia uzyskanym po użyciu tego kremu i po użyciu przeciętnego kremu za 40 zł. Na pewno nie zakupię go w regularnej sprzedaży i nawet gdyby kosztował 30-50 zł wahałabym się czy go kupić. Być może po kilku zużytych opakowaniach wystąpiły jakieś widoczne efekty odnowy skóry, ale po pierwszym opakowania nie jestem w stanie ich odnotować. Może to po prostu produkt nie dla mnie :)

Ocena: 3,5/10.

Pamiętajcie, ze jest to moja subiektywna ocena. W przypadku kosmetyków pielęgnacyjnych u każdego sprawdza się coś innego. Na pewno zachęcam Was do wypróbowania przed zakupem, bo jest to niemały wydatek.  
Dodam jeszcze, ze nie skreślam kosmetyków Arbonne :) Nie będę się poddawać i przetestuję jeszcze kilka produktów :)

PS postaram się jak najszybciej dodać kilka zdjęć.

niedziela, 11 stycznia 2015

Podkład 3 w 1 - Max Factor Facefinity All Day Flawles

Obecnie, po znalezieniu swojego idealnego podkładu na szczególne okazje (Clarins Everlasting), poszukuję podkładu do użytku codziennego - ze średniej półki cenowej, od którego nie oczekuję aż takiej trwałości i niezniszczalności ;)

Ze względu na to, że mam jeszcze troszkę opalenizny powakacyjnej większość podkładów z mojej kosmetyczki jest dla mnie za jasna. Odpowiada mi obecnie Clarnis Everlasting 110 (103 jest zdecydowanie za jasny w tej chwili).
Moja mieszana cera, ze względu na warunki atmosferyczne, stała się też odrobinę przesuszona, jednak strefa T nadal pozostaje problematyczna :]

Podkład Max Factor Facefinity All Day Flawles dostałam prezencie (w zestawie z tuszem) i używam go od ok. 2 tygodni. Przyszedł więc czas na recenzję :)


Opakowanie: buteleczka z pompką, wygodne, estetyczne :)

Cena: orientacyjna cena podkładu to ok. 55 zł

Kolor: posiadam kolor 75 Golden i niestety jak na odcień ze zlotem w nazwie jest niezadowalająco ciepły - żółty :) aczkolwiek nie jest zbyt różowy czy pomarańczowy. Brakuje mu jednak złotawych tonów i przy mojej dość oliwkowo-żółtawej tonacji kolor odcina się od szyi.
Wydaje mi się, że w gamie kolorystycznej innych marek, kolory w odcieniach złota czy miodu maja więcej żółtych tonów (np. w gamie Healthy Mix Bourjois - wśród podkładów drogeryjnych)


Aplikacja: bardzo przyjemna :) co zapewne jest efektem zastosowania w jego składzie silikonowej bazy. Ja nakładam go pędzlem i uzyskuję całkiem niezłe krycie i lekki efekt.
W ciągu dnia odczucie na skórze jest przyjemne. Kiedy nie zależy mi na wyjątkowej trwałości mogę nawet nie pudrować tego podkładu i o dziwo wieczorem nadal wygląda w miarę w porządku ;)

Efekt: lekki i dość świetlisty, ale nie zbyt błyszczący, nawet na mieszanej skórze:) Skóra sucha i normalna być może nawet nie będzie potrzebowała pudrowania, ew. na prawdę leciutkie muśnięcie lekkim pudrem.

Trwałość: podkład u mnie ładnie się utrzymuje. Wydaje mi się, że na cerach tłustych się nie sprawdzi, ale na suchej, normalnej i mieszanej (przy odpowiednim przypudrowaniu) jak najbardziej :) Ładnie utrzymuje bronzer i róż przez cały dzień.

Krycie: wg mnie średnie, można je odrobinę budować. Dla mnie jest to wystarczające krycie żeby uzyskać jednolity kolor i ładnie, wciąż naturalnie wyglądającą cerę.

Podsumowanie: nie jestem zadowolona z koloru, może powinnam sprawdzić odcień 60 Sand? :) Niestety w przypadku podkładu źle dobrany kolor dyskwalifikuje całość :) Natomiast sam podkład, jako produkt codzienny, sprawdza się na prawdę dobrze, porównałabym go nawet do produktów wysokopółkowych. Zastanówcie się tylko czy nie macie problemu z silikonem w składzie. Dodam, że przypomina mi on troszkę podkład Make up for ever - HD, ale MF ładniej się u mnie utrzymuje. Jest dość lekki w odczuciu, a jednocześnie kryje i "nosi się" go komfortowo :)
Udany produkt, ale niestety MF ma wyjątkowo nieprzyjazną dla mnie gamę kolorystyczną...

Ocena: produkt wciąż testuję, więc będę jeszcze Was informować :) Na tę chwilę - po 2 tyg. stosowania przyznaję 7,5/10.

Kolejnym podkładem, który dla Was zrecenzuję będzie podkład Ultra smoothing marki Pupa.

Zapowiedź...

W najbliższym czasie chciałabym przygotować dla Was recenzję;
- podkładu Max Factor Facefinity
- podkładu Pupa Ultra smoothing
- rozświetlacza NYX (mozaika)
- cieni Miss Sporty
- eyelinera w pędzelku marki Astor
- kremu na noc Arbonne
oraz ranking płynów micelarnych :)


Królestwo korektorów pod oczy

Korektory pod oczy to jeden z moich ulubionych produktów, używam ich codziennie :)
Przedstawię Wam kilka z tych, których używam w ostatnim czasie.


Max Factor Mastertouch
Kolor; 303 ivory
Cena: zakupiłam go za ok. 45 zł w Rossmanie
Opinia: kolor jest bardzo jasny, ale dla mnie ma zbyt różowy odcień, co podkreśla zaczerwienienia wokół oczu. Aplikator z dość twardą gąbeczką jest dla mnie nieprzyjemny w stosowaniu, dlatego wykręcam troszkę produktu i aplikuję najpierw na szczyt dłoni, a później innym pędzelkiem nakładam pod oczy. Opakowanie z przezroczystością pozwala na określenie stopnia zużycia i niestety muszę stwierdzić, że jest to bardzo niewydajny produkt:( Mimo, że kosztuje ok 40-50 zł, to przy tak szybkim zużyciu okazuje się, że jest on baaardzo drogi.
Plusem jest to, że nie wysusza okolic pod oczami i przyzwoicie się utrzymuje.
Żałuję, ze tak nisko muszę ocenić ten produkt, być może u Was sprawdza się lepiej :) Ja pozostanę wierna tuszom do rzęs MF, ale korektorów już nie będę próbować.
Ocena: 3/10


L'oreal Lumi Magique
Kolor: 01 light
Cena: zakupiłam go za ok 50 zł w Rossmanie
Opinia: bardzo dobry kolor, dość neutralny i jasny, ładnie kryje zaczerwienienia, jest dość kremowy i daje efekt rozświetlenia. Na prawdę przyjemnie nakłada się go pędzelkiem, którym zakończone jest opakowanie (pędzelek jest dość szeroki), Nie wysuszał mojej skóry pod oczami. Bardzo go lubię, tylko mam wrażenie, ze efekt rozświetlenia nie utrzymywał się wystarczająco długo Nie jest wybitnie wydajny, więc nie jest też produktem tanim, ale na pewno wartym zakupu. Wystarczył mi na pewno na znacznie dłuższy okres niż produkt MF. Nie ukrywam - jest to mój faworyt :)
Ocena: 9/10


Bell Derma Intensive Lift&Light Concealer 
Kolor: 02 sand
Cena: ja otrzymałam go jako gratis przy sporych zakupach w Hebe :) podejrzewam, ze kosztuje ok 10 zł, max kilkanaście :)
Opinia: ogromny plus za kolor - w na prawdę żółtej tonacji - bardzo ładnie ukrywa drobne zasinienia. Konsystencja nie jest tak kremowa jak w produkcie L'oreal, aplikator jest również mniej przyjemny (pacynka), jednak przy tej cenie jest wart wypróbowania. Wydaje mi się, że mógłby lepiej nawilżać, czasami miewam wrażenie, że skóra jest za mało nawilżona po kilku godz. od użycia (jednak nie przesuszona). Często mieszam go z korektorami, które mają za mało żółtego pigmentu, ale są bardziej kremowe i w tej roli jest świetny! Kosztuje kilkanaście złotych, a wystarcza na na prawdę długo (nie zasycha), więc warto mieć go w kosmetyczce.
Ocena: 7/10


Artdeco perfect Teint Concealer
Kolor: 05 refreshing natural
Cena: kupiłam go już dość dawno - w Douglasie, obecnie kosztuje online ok. 70 zł
Opinia: miałam wrażenie, ze jest to średnio kryjący produkt, nieco podobny do Lumi Magique L'oreala jednak zdecydowanie wolę ten drugi. Artdeco jest droższy, ma podobną wydajność, cieńszy pędzelek (dla mnie to minus) i jest moim zdaniem troszkę rzadszy i mniej kryjący. Kolor był dość neutralny (jaśniejszy był zbyt różowy).
Dla mnie to przyzwoity, ale nie rewelacyjny produkt, więc drugi raz go nie zakupię. Cena jest wg mnie za wysoka przy dość średniej opinii :)
Opinia: 5/10


Astor Skin Match
Kolor: 001 ivory
Cena: ok. 30 zł w Rossmanie
Opinia: zużyłam ok. 5 opakowań, więc jest to produkt całkiem niezły :) Kolor w naturalnej tonacji, dość jasny, nawet ładnie kryje (jeśli nie mamy bardzo mocnych cieni), utrzymuje się również nieźle. Opakowanie z pędzelkiem - dość klasyczne (pędzelek cieńszy niż w produkcie L'oreal). Nie daje zbyt dużego rozświetlenia, ale wygląda ładnie na skórze. Gdybym nie odkryła Lumi Magique zapewne byłby to nadal mój codzienny korektor :)
Ocena:8/10


Bourjouis Healthy Mix (w tubce)
Kolor; 51 eclat clair
Cena: w Rossmanie ok. 40 zł
Opinia: świetny kolor do ukrywania zasinień, zaczerwienień - odpowiednio żółto tonacja. Niestety dla mnie ten produkt jest zbyt wysuszający i nie używam go już w okolicach oczu. Warto natomiast na niego zwrócić uwagę poszukując produktów do korygowania defektów na twarzy - ładnie niweluje czerwony kolor wszelkich  niedużych zmian. Jest dość kryjący i gesty, więc ukrywa i niweluje defekty. Jego tubka jest też minusem, ponieważ często pod koniec użytkowania trudno jest wycisnąć porcję produktu.
Ocena; jako korektor pod oczy 4/10, jako korektor do ukrywania niedoskonałości na twarzy 8/10



Wspomnę jeszcze o korektorach, których używają moje koleżanki - tych które warte są wypróbowania wg nich :)
korektor Mac - bardzo trwały, ale może przesuszać, świetny na szczególne okazje, baaaaaardzo wydajny!
korektor Nyx - popularny, nie za drogi, a przyjemny, wart wypróbowania, dość trwały, taki codzienny :)
korektor Clinique (zielony) - wydajny, nawilżający, przyjemny, tylko troszkę drogi...
korektor YSL - zaaa drogi, ale świetny, niektóre kobiety pozostają mu wierne na zawsze ;) podobno pięknie rozświetla :)


Podsumowując polecam Wam korektor L'oreal Lumi Magique, rozświetla, nie wysusza, wygląda bardzo ładnie i jest przyjemny w użytkowaniu. A dodatkowo ma bardzo estetyczne opakowanie ;)

Opalanie i konturowanie z bronzerem Pupa

A dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić opinią nt. bronzera marki Pupa.
Zakupiłam go przed wakacjami, więc mogę śmiało powiedzieć coś więcej na jego temat :)

Cena: nie jest najtańszy - kosztuje ok. 90 zł w regularnej sprzedaży (ja swój zakupiłam w Douglasie z 20% zniżką).

Kolor: 02 - gold harmony. W opakowaniu znajdują się 4 odcienie, ich powierzchnia jest na tyle duża, że spokojnie można za pomocą pędzla nabrać tylko jeden z nich. Jest to produkt matowo-satynowy, jedwabisty - tak to określa producent i nie mija się z prawdą :) Nie ma drobinek, więc jest świetny do codziennego makijażu. Kolory są wg mnie dość ciepłe, więc można nimi uzyskać całkiem niezły efekt opalenizny :) Czasami, kiedy użyłam za jasnego podkładu przyciemniałam go delikatnie nakładając bardzo cienką warstwę bronzera na całą twarz i o dziwo wyglądało to naturalnie! :)
Bardzo ładnie wygląda również położony tylko na nosek i brodę - idealnie imituje pierwszą, letnią opaleniznę.
Dzięki temu, ze kolory są dość zróżnicowane i można je dowolnie mieszać ja używam tego pudru przez cały rok.


Aplikacja: produkt jest dość "miękki" czyli łatwo nabiera się go na pędzel, łatwo się go rozprowadza i nawet jeśli nałożę za dużo, to mogę bez problemu go rozetrzeć. Dzięki temu, ze jest dobrze napigmentowany nie trzeba nakładać grubej warstwy.

Trwałość: bardzo często mam zastrzeżenia do tego aspektu, na mieszanej cerze wiele produktów znika :) A tutaj zaskoczenie - utrzymuje się cały dzień, nie muszę go poprawiać, nie ściera się miejscowo, jeśli nie dotykamy twarzy dłońmi.

Opakowanie: jest to spore plastikowe pudełeczko z lusterkiem.  Może to stanowić minus - zajmuje trochę miejsca w torebce (dobrze, ze jest w miarę płaskie), ale w zamian za to mamy możliwość wyboru czy skorzystamy z jednego koloru (przy mniejszych opakowaniach nie damy rady nie ubrudzić pędzla w sąsiednim odcieniu :) czy pomieszamy dwa, trzy czy wszystkie :) I dostajemy całkiem wygodne lusterko o sporej powierzchni :)
O ile dobrze pamiętam w pudełeczku, w którym zapakowany jest bronzer przy zakupie znajduje się instrukcja z przedstawioną techniką stosowania.

Dodatkowo: wg producenta zawiera witaminę E i C, lecytynę i posiada filtr SPF 15

Podsumowanie; warto wydać ok. 90 zł i mieć produkt tej jakości, którego będziemy używały przez wieeeeele miesięcy. Jak tylko zacznę docierać do dna dam Wam znać na ile czasu mi wystarczył :) Podejrzewam, że jest to jeden z niekończących się produktów ;) Bardzo wydajny, bardzo praktyczny, na prawdę trwały i łatwy w użyciu. Może jedynie brakuje w nim jednego trochę zimniejszego odcienia do konturowania twarzy...
*Na zdjęciu zauważycie pewnie, że jeden kolor ma pewne uszkodzenia, ale to moja wina - uszkodziłam go wbijając ostrą końcówkę pędzla :(

Ocena: 9,5/10.