Otóż dla mnie MF to ponadczasowy klasyk wśród tuszy. Próbowałam już różnych od Pierre Rene czy Rimmel po Dolce&Gabbana i zawsze wracam do Max Factora. Po prostu lubię mieć ten tusz w kosmetyczce i wiem, ze mnie nie zawiedzie.
Czego oczekuję od tuszu? Pogrubienia i jeszcze raz pogrubienia.
Moim obecnym faworytem wśród tuszy MF jest False Lash Effect. Pogrubienie jest na prawdę konkretne :) tusz u mnie się nie obsypuje i nie ściera w ciągu dnia. Szczoteczka jest dość gruba, więc jeśli nie jesteście przyzwyczajone do manewrowania taką szczotką dajcie sobie chwilę na przyzwyczajenie się. Efekty będą świetne :) W porównaniu do klasyka, czyli tuszu MF 2000 Calorie, mój faworyt - False Lash Effect - daje wyraźniejszy efekt, rzęsy są jakby gęstsze, a przy odrobinie wprawy nie są posklejane i ciężkie.
W mojej ocenie przyznaję 9/10 punktów :) A ten jedne punkcik odejmuję, bo wciąż marzę o tuszu, który sprawi, że rzęsy będą tak gęste, jak po doklejeniu sztucznych ;)
BTW być może jeszcze uda się Wam załapać na promocję w Super-pharm. Ja w czwartek zakupiłam go w promocyjnej cenie i od razu skusiłam się też na 2000 Calorie w wersji podkręcającej.
Wkrótce przygotuję porównanie MF 2000 Calorie w 3 wariantach - pogrubiającym, podkręcającym i wodoodpornym :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz